kamera on-line

Kronika, reportaże, artykuły z fotografiami » Rok 2016 » Wejść w przestrzeń miłosierdzia

 

                        Chrystusowe orędzie miłosierdzia nieustannie dociera do nas

w geście Jego rąk wyciągniętych ku cierpiącemu człowiekowi.

Jan Paweł II

Wejść w przestrzeń miłosierdzia

Adam ku zadziwieniu nas wszystkich w tę lutową noc czuwania w 2016 roku wstał z wózka i powolnym krokiem doszedł do mównicy w Łagiewnickim Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Znamy  jego, małżonkę  Jadzię i córeczkę Wiktorię. Jeszcze w pełni zdrowia przez kilka lat regularnie co dwa miesiące, ta pełna pogody ducha  i życzliwości… rodzina z całą wspólnotą dobrej śmierci i pompejańską, zanurzała się w oceanie miłosierdzia. Wiktoria była jeszcze  przedszkolakiem kiedy trwała przy Jezusie  w objęciach taty lub na kolanach mamy. Teraz towarzyszyła ojcu już jako piętnastoletnia panienka. Tak - od jedenastu lat - tu w samym „jądrze”   wchodzimy  w przestrzeń miłosierdzia, aby naśladować  i  uczyć się od Mistrza Miłosierdzia życia  prawdą , aby  wyzwolić się z osobistych upodobań, dążeń, i „ zamienić się w słuch” wobec Pana Boga i bliźnich. Usłyszeć w tym zmaterializowanym chaosie wołanie  zagubionego człowieka, człowieka cierpiącego, bezrobotnego, skaleczonego uczuciami, sponiewieranego nałogami i stanąć w pełnej gotowości do służby miłosiernej, i szczerze wypowiedzieć Bogu: „Bądź wola Twoja”…

Od  trzech  lat nie było już z nami Adama z rodziną. Wiadomości  o jego stanie zdrowia były zatrważające… jest na pograniczu śmierci i  zapewne nigdy nie będzie już z nami trwał na dziesięciogodzinnej adoracji w tym miejscu -  mówili bliscy Adama.. Nagła i nieuleczalna choroba - ameloidoza  - sprawiła, że w całym organizmie tworzą się coraz to nowe ogniska chorobowe, a nade wszystko ta przypadłość atakuje  kończyny dolne. Adam nie był jednak sam w niesieniu krzyżu. Oprócz najbliższych… rozszerzyły się i nasze serca… . Wołaliśmy: Ojcze Przedwieczny!... dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie… . W różnych wspólnotach rozgorzała modlitwa -  prośbą,  uwielbieniem i dziękczynieniem.

 U Boga nie ma rzeczy niemożliwych

Akurat tej nocy Adam swoją obecnością  i słowem potwierdził, że u Boga nie ma rzeczy niemożliwych. „Tak jak przed laty stoję o własnych siłach aby cały z ciałem i duszą zanurzyć się w niezgłębionym Miłosierdziu Boga i wielbić mojego Pana i Zbawcę  za poprawę stanu zdrowia – łaskę chodzenia – i to, że przez cały czas mojej ogromnej niemocy leżąc na łóżku mogłem prowadzić firmę. Krzyż cierpienia sprawił, że mogę powiedzieć, że Jezus jest we mnie a ja w Nim. Czasem w tej słabości i bólu wołam na głos: Jezu ratuj!... Jezu ufam Tobie!. Cierpienie to niesie na swoich ramionach ze mną moja współmałżonka, która nie tylko współboleje, ale trwa nieustannie dzień i w nocy, przez całe trzy lata, na ostrym dyżurze. Tak! Jest przy moim łóżku, jest przy mnie w każdej sytuacji, czy to w drodze do kościoła, czy szpitala, a tych szpitali odwiedziłem kilkanaście, w jednym z nich straciłem prawe płuco,  nie licząc przeróżnych jednodniowych badań. W chorobie odkryłem, że żona jest  wszechstronna, oprócz tego, że prowadzi dom - pełni  rolę osobistej pielęgniarki, rehabilitantki, psychologa, katechety, wiernej towarzyszki w modlitwie oraz dobrego kierowcy i operatora wózka inwalidzkiego. Zadziwia mnie, że w czasie tylu zajęć znajduje czas na odmawianie Nowenny Pompejańskiej, do której ja się dołączam, nie tylko za mnie i cierpiącą kobietę  z drugiego końca Polski. Nie zapomnę jej zatroskania, kiedy słabło moje krążenie, z czułością opatrywała rany po odleżynach na ciele. Wierzę, że  idzie ona  cały czas z Jezusem, bo to za Jego sprawą, może przekraczać granice swoich możliwości i sił. Dziękuję Bogu za syna Witolda i córkę Wiktorię, którzy dają ciepło  i pomoc kiedy doświadczam bólu i słabości. Muszę dopowiedzieć, że na moją chorobę - ameloidozę - nie ma lekarstw, tak mi powiedzieli lekarze, a żonie oświadczyli, że czas mojego życia jest krótki.  Dziękuję Boże, ze znów jak dawniej mogłem być ze wspólnotą na nocnym czuwaniu w Łagiewnickim Sanktuarium i was wszystkich namawiam i zapraszam przyjeżdżajcie i zabierajcie na każde czuwanie krewnych i przyjaciół,  bo tu jest źródło niewyczerpanej mocy Bożej. Tej mocy doświadczam również kiedy co miesiąc przywożą mnie na Mszę św. z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie. Wielkiego duchowego wsparcia, czując bezpośrednią moc Bożego Miłosierdzia, doznałem w czasie gdy odwiedził mnie ks. bp. Piotr Greger z nasze diecezji. Bogu niech będzie chwała, cześć i uwielbienie!”

Przyjaciele krzyża

            Patrząc na ich obecne życie można śmiało powiedzieć, że są Przyjaciółmi Krzyża. Oderwani od ducha tego świata, gdzie liczy się materia, czynią dobro, czynią tego dobra więcej z jedności z Chrystusem. Jak mówią, Bóg stawia jeszcze na ich drodze ludzi opuszczonych, ludzi dotkniętych cierpieniem duszy i ciała, i my wyciągamy ramiona z miłości do nich.

Na ile  jesteśmy miłosierni

Świadectwo to skłania nas samych do zastanowienia się, na ile my jesteśmy miłosierni względem drugiego człowieka? Na ile nasz ból, czy żal względem drugich potrafimy zamienić w miłosierny gest  czy czyn? Na ile otwieramy nasze serca na Boga i czy potrafimy przyjąć to co On nam daje? Ta odpowiedź na ile i kiedy - często pozostaje w zawieszeniu.

Wyobraźnia miłosierdzia

Zatrzymajmy się jeszcze  nad słowami homilii jakie Ojciec  Święty Jan Paweł II  wypowiedział na Krakowskich Błoniach, odwołując się do „wyobraźni miłosierdzia” w duchu solidarności z bliźnim. „Potrzeba „wyobraźni miłosierdzia”, aby dostrzec obok siebie brata, który wraz z utratą pracy  doznaje poczucia  opuszczenia, zagubienia i beznadziei, potrzeba „wyobraźni miłosierdzia”, aby przyjść  z pomocą dziecku zaniedbanemu duchowo i materialnie, aby nie odwracać się od chłopca czy dziewczyny, którzy zagubili się w świecie różnorakich uzależnień lub przestępstwa, aby nieść radę, pocieszenie, duchowe i moralne wsparcie tym, którzy podejmują wewnętrzną walkę ze złem.

Potrzeba „wyobraźni miłosierdzia” wszędzie tam, gdzie ludzie wołają w potrzebie do Ojca Miłosierdzia. Pomóżcie współczesnemu człowiekowi zaznawać Miłosiernej Miłości Boga! Niech w Jej blasku i cieple ocala swoje człowieczeństwo!”

Ożywmy relacje z Bogiem kosztem wyrzeczeń, czasu, zmęczenia, abyśmy byli zdolni  do niesienia pomocy ludziom w odnajdywaniu Boga, abyśmy byli zdolni  pomagać biednym braciom, którzy swoimi grzechami wołają, jak niegdyś tamci do Piłata: Ukrzyżuj Go! Abyśmy byli zdolni zawsze przebaczać, choć serce boli i  abyśmy w Roku Miłosierdzia  doświadczyli Bożej łaskawości  oraz Jego przebaczającej miłości.

                                                                                              Lidia Wajdzik