kamera on-line

Świadectwa » Rok 2012 » Świadectwo czcicielki z Małopolski

 

Zamiast zaklęcia – Nowenna!

Jestem osobą, która przez około 15 lat żyła w grzechu, zajmując się tarotem i trochę magią. 
Nowennę Pompejańską - którą odkryłam w niezwykły sposób poszukując przez Internet zaklęcia, które chciałam zastosować, aby mąż po okresie 13 miesięcy naszej rozłąki i braku spotkań , przyjechał do mnie - zaczęłam odmawiać 26. października 2011r. Dwa dni później zaczęłam odmawiać również drugą NP (tę w intencji wierności męża) i każdego dnia od tej pory odmawiałam dwie NP dziennie. Od tego dnia uwierzyłam miłości Boga, który zawołał mnie, swoje dziecko, do siebie i sprowadził mnie na dobrą drogę, czyniąc to jednak delikatnie, szanując moją wolną wolę i czekając na moją odpowiedź, która brzmiała: Tak, Panie. 
Jak wynika ze słów Jana Pawła II, każdy człowiek ma swoje „zwiastowanie”, do każdego Bóg przychodzi z konkretną propozycją i czeka na odpowiedź. W moim przypadku dniem zwiastowania był 26. październik 2011r. i od tego dnia nieustannie uczę się tego, aby – w przeciwieństwie do mojego dotychczasowego działania z zastosowaniem zaklęć, które miało na celu wyłącznie osiągnięcie tego, co było moim pragnieniem, bez liczenia się z Wolą Bożą czy z wolą męża – mówić teraz: „Ojcze... nie moja, ale Twoja wola niech się stanie" (Mt 22,42).
Odmawiałam dwie Nowenny Pompejańskie każdego dnia z nadzieją, iż moje błagania zostaną wysłuchane. Jednak będąc osobą, która przez 15 lat zajmowała się tarotem, a także trochę magią i metodą Silvy, która na Różańcu modliła się wcześniej góra dwa razy w życiu (pomimo, iż jestem osobą wierzącą) byłam wyraźnym obiektem walki Złego, który nie chciał mnie stracić. Podczas odmawiania obu Nowenn miewałam wobec tego bardzo ciężkie chwile podczas i po modlitwie - ciągle jakieś telefony i osoby przeszkadzały mi w modlitwie i skupieniu, a przez moją głowę przebiegały tysiące myśli, że mąż mnie nie kocha, że zapewne już do mnie nie wróci, miewałam nawet uczucie spoconego czoła, jak podczas gorączki, które mijało po zakończeniu modlitwy. Ponadto w czasie, gdy zaczęłam Nowennę Pompejańską w intencji wierności mojego męża, nagle stałam się obiektem uciążliwych zalotów dwóch moich sąsiadów, którzy również są żonaci i doskonale wiedzą, że ja jestem mężatką. Gdy na dodatek dowiedziałam się, że bliska mi koleżanka, poważna – jak mi się wydawało – osoba, mężatka i matka dwójki małych dzieci, zdradziła męża, a do swojego kochanka (jak mi się później przyznała) kierowała się właśnie ode mnie z mieszkania, po odwiedzinach u mnie, wiedziałam już, że wszystko to jest złośliwością Złego zwalczającego Dobro poprzez chęć wzbudzenia we mnie lęku o wierność męża i poczucia braku sensu kontynuowania moich modlitw. 
Nie pozwoliłam się jednak Złemu złamać. Jego działania pomimo, że pogłębiały moją depresję i lęki, mobilizowały mnie do jeszcze gorliwszych modlitw. Kontynuowałam więc swoje modlitwy, rozważałam też wstępnie całkowite odejście od tarota, którego od dnia rozpoczęcia NP., a więc od 26. października już nie rozkładałam. Nadal jednak nawet zachęcana przez kilku znajomych, nie byłam gotowa na spotkanie z księdzem egzorcystą. 
Nie rozumiejąc do końca zła tarota poprosiłam pewnego dnia Pana Boga, że jeśli rzeczywiście tarot jest zły i jego stosowanie przeze mnie jest grzechem, aby mi go zechciał zabrać. A więc zaufałam Bogu całkowicie, oddając Mu tę sprawę, z którą sama nie umiałam sobie poradzić („Boże, Ty się tym troszcz”).
Bodaj dwa dni po tej mojej prośbie skierowanej do Pana Boga zadzwonił do mnie mąż, który w sposób pełen zaufania do mnie zwierzył mi się, że w sposób niezrozumiały dla niego po upływie prawie 7 lat nagle powrócił do nałogu hazardu (nawiasem mówiąc mąż podczas tej rozmowy po raz pierwszy odkąd go znam w pełni świadomie nazwał siebie hazardzistą, a to co się dzieje – powrotem do chwilowo uśpionego nałogu). Ja jednak wiedziałam z jakiego powodu to się stało – było to działanie odwetowe Złego, ponieważ kilka dni wcześniej wyrzuciłam dwie talie tarota i wszystkie książki, a także zrezygnowałam z 2-letniej szkoły ezoterycznej i z forum ezoterycznego, skutkiem czego w domu pozostała mi już tylko ostatnia talia tarota. Pomimo, że bardzo zmartwiła mnie informacja męża o jego powrocie do hazardu, zrozumiałam, że jest to odpowiedź Boga na moją prośbę dotyczącą tarota. Czułam, że jest to „błogosławione zło”, dlatego zaraz po rozmowie z mężem zaczęłam palić ostatnią talię tarota.
Walka Złego ze mną jeszcze bardziej się wtedy nasiliła, ponieważ tej samej nocy po rozmowie z mężem i po spaleniu przeze mnie ostatniej talii tarota, obudziłam się bez Szkaplerza na szyi. Nowy i nie mający żadnych uszkodzeń łańcuszek (który z trudem się otwiera) rozpiął się sam, a skutkiem tego z mojej szyi spadł również Szkaplerz. Nawiasem mówiąc niewiele wcześniej, gdy po raz pierwszy w życiu założywszy na szyję Szkaplerz, przez około 8 godzin czułam się bardzo źle i czułam dziwny przymus, aby zdjąć Szkaplerz na stałe, albo co najmniej na chwilę (nie zdjęłam go jednak i mam go na szyi do dziś). 
Po tych wszystkich zjawiskach wiedziałam już, że dzieje się ze mną coś złego. Że walka o moją duszę nabiera na sile. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nie mam w mieszkaniu nawet Krzyża. Poczułam nie tylko przerażenie z tego powodu, ale również w pełni świadome już zaskoczenie, że aż tak wielkie spustoszenie uczynił w moim sercu Zły, a raczej uczyniłam je sama, zajmując się tarotem i magią, a poprzez nie pozwalając Złemu na spustoszenie mojego serca. 
Zadzwoniłam szybko po tych zjawiskach do księdza egzorcysty, który przyjechał do mnie, ponieważ ja ze względów zdrowotnych nie mogłam tego uczynić. Dn. 29. grudnia 2011r. egzorcysta przeprowadził dla mnie i dla mojego mieszkania (w którym pojawiało się czasami straszenie) modlitwę uwalniającą oraz Spowiedź Generalną i Odnowienie Chrztu. 
Jestem przekonana, że to, iż odeszłam od okultyzmu, zrezygnowałam ze szkoły ezoterycznej, powiesiłam Krzyż w moim mieszkaniu, zawiesiłam na szyję Szkaplerz, a także miałam najgłębszą i najbardziej świadomą w życiu Spowiedź, podczas której płakałam nad moimi grzechami, a więc moje nawrócenie – to „bonusy” odmówionej przeze mnie Nowenny Pompejańskiej. Ponadto podczas odnawiania NP przebaczyłam mojej kuzynce, co uczyniłam po 7 latach z płynącym z serca przekonaniem w niezmiernie ciężkiej dla mnie sprawie, do czego wcześniej przez prawie 10 lat nie byłam gotowa. Każdego dnia teraz się modlę i czuję całą sobą, że jestem Dzieckiem Bożym. A tego niestety dawniej nie było.
Pragnę dać również świadectwo wysłuchania mojej Nowenny Pompejańskiej, ponieważ mąż przyjechał do mnie 500 km dn. 31 grudnia, czyli 11 dni po zakończeniu NP. (mąż wsiadł do pociągu do mnie na drugi dzień po modlitwie uwalniającej i Odnowieniu Chrztu, podczas którego wyrzekłam się okultyzmu i szatana,), a także około 3 tygodnie po Mszy świętej w Skoczowie – Kaplicówce przed kopią obrazu Matki Bożej Pompejańskiej w intencji odrodzenia miłości w moim małżeństwie, czystości małżeńskiej oraz łaski spotkań z mężem (wcześniej w intencji odrodzenia naszego małżeństwa odbyły się dwie Msze św. przed obrazem Matki Bożej Pocieszenia z Jodłówki). 
Pozwolę sobie dodać, że nasza rozmowa podczas spotkania z mężem była bardzo ciepła, miła i taka, jak za dawnych dobrych czasów. Mąż nie dokonywał żadnych ocen, nie przedstawił mi żadnych wyrzutów, lecz na moje pytanie czy chce nadal być moim mężem odpowiedział: „Oczywiście, że tak”. Chwała za to Panu i Mateńce Najdroższej, Królowej Różańca Świętego z Pompejów! 
Jeśli Matka samego Boga obiecuje nam wysłuchanie naszych błagań dzięki NP, to nie wolno nam ustawać w modlitwie i tracić nadzieję. Nie ma niczego takiego, co jest godziwe i zgodne z wolą Bożą, czego nie moglibyśmy uprosić przez zasługi Jezusa Chrystusa. Zwłaszcza, gdy są to prośby kierowane do Boga poprzez wstawiennictwo Jego (i naszej) Najukochańszej Matki, co jest szczególnie miłe Panu. 
Obecnie czuję „głód modlitwy” i Mszy świętych, których potęgę – dzięki Miłosierdziu Pana Boga – odkryłam dopiero niedawno. Środki finansowe przeznaczane dawniej na kolejne talie tarota, kolejne książki i przedmioty okultystyczne, na naukę w szkole ezoterycznej czy na rozkłady dokonywane u wielu tarocistów z wielką radością obecnie przeznaczam na ofiarę na Msze święte (których nie mam dość i zamierzam je nadal zamawiać w różnych intencjach: dla mojego małżeństwa, dla mnie i dla osób mi bliskich, gdyż wiem, że następuje podczas Nich cud nad cudami – moment Konsekracji), na Apostolat Fatimski czy literaturę o tematyce religijnej. 
Ponadto należę obecnie do Żywego Różańca, do Pompejańskiego Różańcowego  Pogotowania Modlitewnego na Kaplicówce w Skoczowie, i do powstającego aktualnie Apostolatu Nowenny Pompejańskiej. 
Obecnie odmawiam 28 dzień NP w intencji uwolnienia mojego męża z nałogu hazardu i wszelkich jego skutków, a także dodatkowo odmawiam dwa razy dziennie  Litanie Dominikańską do NPM ( Litanie tę nazwano straszną z powodu bezwzględnej skuteczności),    za swoje małżeństwo oraz w intencji innych, obcych sobie osób. Modlę się za inne osoby, gdyż czuję, że w sytuacji, gdy moje modlitwy zostały wysłuchane, powinnam pomóc również innym proszącym, aby i oni otrzymali łaski Boże oraz w podziękowaniu za to, że Bóg zechciał mnie za przyczyną Matki Bożej Pompejańskiej wysłuchać! Chwała Panu i Cześć Matce Bożej Pompejańskiej!
 
Pragnę również podziękować Pani Lidii Wajdzik,  za wsparcie i opiekę duchową dla mnie. Wiele razy Jej słowa podnosiły mnie na duchu i utwierdzały w przekonaniu, że powinnam trwać w modlitwie i nie mogę poddawać się zasadzkom złego, który działa w celu zmniejszenia mojej wytrwałości w modlitwie. 
 
  Twoja czcicielka z Małopolski
 5.02.2012