kamera on-line

Świadectwa » Rok 2009 » Przełom przyszedł 2 kwietnia 2009 r. - świadectwo Renaty

 

Przełom przyszedł 2 kwietnia 2009 r.

            Dziś 2 czerwca 2009 roku tu na Kaplicówce w Skoczowie w czasie Nabożeństwa Pompejańskiego, z wielką radością, ale i z wielkim wzruszeniem pragnę zaświadczyć o bezgranicznym Miłosierdziu Bożym oraz potężnym wstawiennictwu Matki Najświętszej przez modlitwę różańcową. Właśnie przez orędownictwo Matki Najświętszej Pompejańskiej zostałam uzdrowiona z nagłej, ciężkiej  choroby, która zaczęła się nieoczekiwanie, wcześniej nie dając żadnych objawów.
            Była niedziela, 29 marca 2009 roku. Rano obudził mnie niewyobrażalny  ból głowy. Miałam wrażenie, że wokół mojej  głowy zaciska się metalowa obręcz, która miażdży czaszkę i mózg,. Do tego wysoka gorączka i wymioty. Stan mojego zdrowia pogarszał się z minuty na minutę. Krzyczałam: "Mamo, umieram! Dzwoń po pogotowie! " Wpierw mama  jednak zadzwoniła po moją siostrę, prosząc ją o natychmiastowy przyjazd. Powiadomiła  też najbliższą rodzinę i znajomych  o mojej nagłej chorobie, błagając o gorącą modlitwę w mojej intencji. Przyjaciółka  poinformowała o moim stanie diecezjalną zelatorkę Apostolstwa Dobrej Śmierci,  która akurat w tym dniu na Mszach św. w kościele pw. św. Bartłomieja  w Hażlachu  mówiła o tApostolstwie. Wiem, że prosiła wszystkich ludzi zgromadzonych na Mszy św o modlitwę za mnie i o postawieniu  właściwej diagnozy przez  lekarzy. Mateczka Boża nie została obojętna na prośby wszystkich modlących się  i od razu  działała przez ludzi.  
           Siostra wezwała pogotowie. Niestety w dzisiejszych czasach, nie jest łatwo przekonać dyspozytora pogotowia, opisując mu objawy choroby, aby przysłał lekarza.  Po ostrej interwencji  siostry, przyjechał lekarz z pielęgniarką.  Ja traciłam z bólu przytomność. Lekarzowi jeszcze zdążyłam powiedzieć jak się nazywam i jakie przyjmuję leki. Wcześniej powiedziałam do mamy: Mamo umiera, a nie jestem wyspowiadana. Mama odpowiedziała:  Nie Bój się Matka Boża cię nie opuści i wyspowiadasz się w szpitalu. Były to jej prorocze słowa.
Lekarz widząc błyskawiczny rozwój choroby, i ze wstępną diagnozą udaru mózgu skierował mnie do Szpitala Śląskiego. W czasie przejazdu karetką nastąpiła  niewydolność oddechowa i trafiam natychmiast na Odział Intensywnej Terapii. Potworny ból głowy, wysoka gorączka sprawia, że wprowadzają mnie w stan śpiączki farmakologicznej. Chyba bym tego bólu nie przetrzymała. Badanie tomografem komputerowym  wskazuje zakażenie. Diagnoza lekarska zabrzmiała tragicznie: Pneunokokowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych.
Moi najbliżsi przeżywają tragiczne chwile. Pan Bóg postawił mi oddanych lekarzy z dobrym przygotowaniem zawodowym.
Pogotowie modlitewne działało, obejmując nitkami pajęczyn coraz większe obszary.
Na oddziale intensywnej terapii, też toczyła się walka o moje życie. Podłączona mnie do maszyny podtrzymującej moje  życie. Lekarz informował bliskich  o nikłych szansach na przeżycie.  Stan pogarszał wysoki poziom glukozy i gorączka przekraczająca 40°C. Lekarz bezradnie rozkładali ręce, mówili  trzeba czekać i modlić się. Organizm nie bronił się, nie było żadnej odporności. Nie działały antybiotyki. Wyniki badań były przerażające. Lekarze nie wiedzieli kiedy się wybudzę, a jeśli to nastąpi, jakie będą  skutki, i czy nie będę tzw. "roślinką".
Sztab modlitewny trwał, wszyscy  modlili się z ufnością, przyjmowali komunię św. w mojej intencji i nie tracili nadziei. Modlitwa do nieba zaczęła przybierać rozmiary huraganu. Modlili się: kapłani, siostry zakonne, krewni, przyjaciele,  znajomi i nieznajomi. Wszyscy błagali Boga przez Maryję Różańcową o ratunek dla mnie o ile jest to zgodne z wolą Bożą. Płynęły prośby do św. Jana Sarkandra o wstawiennictwo, wysyłany był telegram do św. Józefa, a także wiele, wiele osób podjęło  za mnie Nowennę Pompejańską. Jedna z moich znajomych, członkini ADŚ z  Łazisk, Pani Gienia zorganizowała 10 pań, które modliły się za mnie, odprawiając 54-dniową Nowennę Pompejańską. Odprawiane były Msze św w Krakowie, Bagnie i  Skoczowie. Niestety stan mój był nadal krytyczny. Jednego dnia wezwano moją siostrę,  którą poinformowano o beznadziejnym stanie mojego zdrowia. Siostra smarowała mnie wodą od Cudownego Dzieciątka Koletańskiego i Św. Józefa z Krakowa, a także obcierała mnie chusteczką z Medjugorja. Dzień później  we wtorek w kościele Matki Bożej Różańcowej na Górnym Boże w Skoczowie, na comiesięcznym nabożeństwie uzdrowieniowym, prowadzący nabożeństwo, ksiądz proboszcz Piotr Kocur wylosował jako pierwszą, karteczkę z moim imieniem i prośbą o modlitwę wstawienniczą o łaskę zdrowia. Dla mnie nie jest to znak, ze Matka Boża Różańcowa czuwała nade mną, iż  cała wspólnota wraz z księdzem modlili się za mną. Modły zostały wysłuchane, gdyż nastąpiła lekka poprawa.
Przełom przychodzi po modlitwie różańcowej i po odprawieniu Mszy św z prośbą o moje zdrowie 2 kwietnia na Kaplicówce w Skoczowie. Zaczęły działać antybiotyki, poprawiały się wyniki. Wybudziłam się w pierwszą sobotę miesiąca, w Wigilię Niedzieli Palmowej. Na początku nie rozpoznawałam moich bliskich, rozchwiana była rzeczywistość i pamięć, ale na bardzo krótki czas. W niedługim czasie zobaczyłam przy moim łóżku osobę, za którą przed chorobą odmawiałam Nowennę Pompejańską. To właśnie ona była najbliżej mnie podczas choroby, opiekując się mną, wspierając i oddając mi całe swoje serce. Modląc się wcześniej za nią, Maryja właśnie ją postawiła tak blisko mnie. Tak, wymodliłam  ją sobie.   
Poprawa następowała bardzo szybko, wróciła pamięć. Pierwszą rzeczą., o którą poprosiłam pielęgniarkę był różaniec. Miałam wrażenie, że jest wpleciony w kroplówki, ze jest w zasięgu ręki, jednak nie mogłam  dosięgnąć krzyżyka. Poprosiłam pielęgniarkę aby podała mi ten  różaniec. Zdziwiona, poinformowała mnie, że nie ma tu na ojomie różańca. Moja siostra także to potwierdziła. A ja wciąż widziałam różaniec wśród kroplówek.. Jak to możliwe? Proszę odpowiedzieć sobie samemu, bo ja nie potrafię.
Na dalsze leczenie trafiłam już na oddział  neurologii. Poprawa następowała tu bardzo szybko. Z pomocą rahabilitantów zaczęłam stawiać pierwsze kroki. Pomimo bólu, cierpienia,  doświadczałam każdego dnia ogromu miłości, czułości i wsparcia. Pan Bóg postawił na mojej drodze bardzo dobrych lekarzy i wspaniałe pielęgniarki i wielu bardzo, bardzo dobrych ludzi. Moje dochodzenie do zdrowia zbiegło się z przeżywaniem Wielkiego Tygodnia i Świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Wiem, że to nie przypadek, że  mogłam w takiej formie autentycznie uczestniczyć  z Chrystusem i Maryją w Jego drodze krzyżowej i w Jego zwycięstwie śmierci i szatana, w Jego Zmartwychwstaniu. Ja także zwyciężyłam.
 Potęga modlitwy okazała się taka silna, iż ja dzięki niej otrzymałam łaskę dalszego życia i po trzech tygodniach od rozpoczęcia choroby o własnych siłach i wstanie ogólnie dobrym wyszłam ze szpitala. Już w szpitalu apostołowałam, dając przykład wyzdrowienia dzięki Wielkiej Modliwie Wspólnotowej. Potwierdziła się skuteczność odprawianej  Nowennie Pompejańskiej, dziś powtarzam, że jest rzeczywiście nowenną nie do odparcia. Folderek zawierający treść Nowenny Pompejańskiej ofiarowałam młodej dziewczynie chorej na padaczkę, a także matce 5-ga dzieci, chorej na stwardnienie rozsiane.
Wiem, że Matka Najświętsza postawiła je na mojej drodze, aby i im dać nadzieję. Właśnie dziś proszę wszystkich, aby nigdy nie tracili nadziei, wbrew wszystkiemu i aby bezgranicznie zaufali Bogu i Matce Najświętszej. Niech nieustannie trwa modlitwa choć czasem wydaje się że nie ma już ratunku i nawet tracimy wiarę. Niech moje świadectwo będzie nadzieją dla wszystkich chorych, smutnych, nieszczęśliwych. Bóg wysłuchuje zawsze  wszystkich próśb, ale zgadzać  się zawsze musimy z Jego wolą. Na koniec jeszcze chciałabym powiedzieć, że osoba za którą się modliłam Nowennę Pompejańską nie tylko pomogła mi w tych ciężkich chwilach, ale także została osobistą dekoratorką Matki Bożej Pompejańskiej, strojąc jej piękny wizerunek i dekorując. Z tego miejsca dziękuje wszystkim ludziom dobrej woli, których znam i tych których nie znam. Pięknie dziękuję kapłanom za odprawianie Msze św. w mojej intencji. Dziękuję siostrom zakonnym za gorliwą modlitwę. Dziękuję za przyjmowanie komunii św., prosząc o laskę zdrowia. Dziękuję lekarzom i pielęgniarką za piękną służbę.
Bóg zapłać! Zapewniam  o stałej modlitwie.

Renata