kamera on-line

Świadectwa » Łaskawość Maryi nie zna granic - świadectwo Andrzeja z Niemiec

 

Łaskawość Maryi nie zna granic

We wrześniu 2009 roku stwierdzono u mojej siostry – Agaty - chorobę nowotworową – wykryto guza na jelicie grubym. Diagnoza nie pozostawiała złudzeń - rak esicy. Przeprowadzono operacje i poddano ją przez rok chemioterapii. W październiku czasie badań kontrolnych następnego roku (tj. 2010) okazało się, że są przerzuty i rak zaatakował lewe płuco. Siostra została poddana kolejnej operacji, w czasie której wycięto kawałek płata płucnego zaatakowanego chorymi komórkami rakowymi. Natychmiast po zabiegu chirurgicznym zastosowano dalsze leczenie czyli kolejny rok chemii. Po czym siostra powróciła do pracy.

W sierpniu 2012 moja siostra udała się na profilaktyczne badanie kontrolne tomografii komputerowej jamy brzusznej i miednicy małej, które wykazało dwa guzy w 7/8 płacie wątroby. Przeprowadzono wówczas cały cykl testów. Jednym z nich był rezonans magnetyczny, który potwierdził złowieszcze podejrzenia. Dla pewności rozpoznania choroby wykonano jeszcze dodatkową analizę - badanie potocznie nazywane PET. Diagnoza była podobna. Guzy na wątrobie. Rak wątroby!

Na koniec października 2012 roku lekarze wyznaczyli trzecią już operację i zaplanowano o dalszej chemioterapii - tym razem wątroby.

Wiadomość o rozwoju choroby nowotworowej mojej siostry przyjąłem… mimo tragicznej jej zawartości, z jakimś silnym wewnętrznym spokojem z… z ufnością w Bożą Opatrzność i zdanie się na Jego Wolę. Nie było w tym najmniejszego desperackiego poddania się. Ani na moment nie przychodziły mi myśli, że coś się przegrało…

Od początku trwania tej choroby – tj od września 2009 roku – moja siostra położyła swoja ufność w Bogu. Przecież leżąc w szpitalach, czy to po operacjach, wszelkich badaniach, czy w czasie przyjmowania chemii, dotykała i spotykała się z ludzkim cierpieniem i tragedią. Widziała zarówno „wygrane” jak i „przegrane” walki z ta chorobą. Tylko wiara ją trzymała i częste uczestnictwo we Mszy Świętej i przyjmowanie Komunii Świętej. Gdyby nie to, to zapewne dawno by się poddała w walce z rakiem. I to Pan Bóg dał jej siłę do walki oraz pomógł zrozumieć to, że wierząc człowiek jest w stanie wiele udźwignąć. Przecież On nas kocha, daje nam tyle ile możemy unieść.

            W dniu 29 września 2012 roku w Święto Michała Archanioła zamówiłem Mszę św. o godz. 18.15 z prośbą o Łaski Boże dla Agaty - mojej siostry. Codziennie w modlitwie prosiłem o Wolę Boża w tej sprawie. Mam kilku przyjaciół, na których mogę polegać, jeśli chodzi o wsparcie modlitewne. Mimo ogromnej odległości, rożnych sfer czasowych i języków wspieramy się modlitewnie w rożnych sytuacjach. I tym razem również zwróciłem się do nich o takie wsparcie. Sam również modliłem się i trwałem na kolanach... i prosiłem Boga o łaskę i siłę. Tylko On mi został – zresztą nie pierwszy już raz. Tym bardziej, że już nie miałem nic do zaoferowania. Taki własny Ogrójec.

            W październiku tegoż roku w czasie urlopu pojechałem na Jerycho różańcowe do Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Krzeszowie. Na rozpoczęcie „Jerycha” przyjechałem razem z siostrą jej mężem i synem. Główną intencją była prośba o łaski dla mojej siostry Agaty. Tam też otrzymałem książeczkę od siostry Zosi – prowadzącej „Jerycho” o nabożeństwie „Nowenna pompejańska” – nabożeństwo różańcowe do Matki Bożej. Następnego dnia tj. 8 października rozpocząłem to nabożeństwo.

            Ten jeden dzień, to nie była zwłoka. Z czci dla Boga nie chciałem podejmować się żadnych dodatkowych nabożeństw, których bym potem zaniechał czy porzucił z braku czasu itd. Nowenna ta trwa przez 54 dni i składa się z części błagalnej i części dziękczynnej . A ja mam ważne intencje za swoją rodzinę. Ten jeden dzień potrzebny był na zmianę harmonogramu dnia i wartości, i priorytetów. Ten dzień był potrzebny na wzrost mojego zaufania do Boga. Przecież ma się stać Jego, Jego Wola. Jego Wola zarówno w czasie jak i przestrzeni.

            Muszę powiedzieć, że od czasu do czasu przystępuję i praktykuję różne nowenny i nabożeństwa, które trwają po wiele dni i nie traktuje ich, jako handel z Panem Bogiem. Ja to, a Ty, Panie Boże mi dasz tamto czy owamto. Wiem i mam świadomość, że jestem prochem i grzesznikiem całkowicie zależnym od Woli Bożej. I On wie najlepiej, co, jak i kiedy. I gdy jest ciężko ufam Mu. Również wtedy, kiedy jest dla mnie niezrozumiały, kiedy Jego logika jest dla mnie niejasna i nie klarowna (czytaj inna niż moja) – chociaż, to akurat (zaufanie Bogu) wówczas przychodzi najtrudniej.

            Tak więc 8 października 2012 roku rozpocząłem „Nowennę pompejańska” w intencji – o łaski dla Agaty – mojej siostry. W czasie odprawiania tej modlitwy miało miejsce pewne zdarzenie. Otóż nowenna ta składa się z dwóch części; błagalnej i dziękczynnej. Pierwotnie operacja siostry była zaplanowana na 29 października 2012 roku – a więc w czasie trwania tej pierwszej części błagalnej. Pomyślałem wówczas sobie, że byłoby dobrze gdyby operacja siostry odbyła się kilka dni później, jak rozpocznę te część dziękczynną. I nagle lekarze przesunęli termin operacji z 29 października na 5 listopada. Drugi dzień części dziękczynnej tej nowenny.

            Tego też dnia w czasie modlitw bardzo intensywnie przychodziła mi na myśl błogosławiona Aniela z Foligno. Często proszę ją, aby towarzyszyła mi w modlitwie, abym nie był sam… bo gdzie dwaj albo trzej są zgromadzeni na modlitwie tam...

            Agata czekając na operację, modliła się o łaski jakie Bóg uważa za stosowne i prosiła, żebym umiała przyjąć wolę Bożą z pokorą. Dzień przed operacją uczestniczyła we Mszy świętej, przyjęła komunię i sakrament namaszczenia chorych. Była spokojna, wierzyła, że Bóg jest z nią.

            Następnego dnia tj. 6 listopada 2012 roku, kiedy zadzwoniłem do siostry po operacji usłyszałem wiadomość, która w brzmieniu była jakby ze snu...!

Usłyszałem, że: podczas operacji lekarze stwierdzili, iż na wątrobie nie ma żadnych guzów. Są tylko dwie blizny – dwa jakby ślady po guzach - w miejscach, które wszystkie wcześniejsze badania potwierdzały istnienie guzów raka. Lekarze nie wierząc własnym oczom postanowili przeprowadzić dodatkowe badania na otwartej jamie brzusznej - usg śródoperacyjne na wątrobie, które również nic nowego nie wykazało.

 Wszyscy w szpitalu byli bardzo, ale to bardzo... zdziwieni, tak że doszło do tego, iż lekarze zbytnio nie chcieli o zaistniałej sytuacji rozmawiać.

 Dla mnie od razu, bez najmniejszego wahania jasnym się stało, że był to cud od Boga i łaska wyproszona przez Maryję. Mojej radości nie było końca...

            Bóg sam wie, co jest dla nas dobre i jak, i kiedy. Jemu chcę podziękować przez Maryję. W dniu 12 stycznia 2013 roku odbyła się Msza św. dziękczynna o godz. 18.15 w tym samym kościele, w którym zamówiłem Msze św. błagalną.

            Natomiast moja siostra wraz z całą swoją rodziną uczestniczyła we Mszy św. dziękczynnej w Sanktuarium Matki Boże Łaskawej w Krzeszowie k/Kamiennej Góry.

                                                                                              Andrzej

16.01.2015