kamera on-line

Homilie » Homilia ks. Marka Kuliga - VII Święta Noc Modlitwy 7.05.2014

 


Umiłowani w Chrystusie Panu!

            Starożytni mówili, że historia magistra vitae est, czyli historia jest nauczycielką życia. Kiedy jednak patrzę na nasz piękny, stworzony przez Boga świat, to wydaje mi się, że albo nauczycielka niedobra, albo uczniowie odporni na wiedzę. Odnoszę wrażenie, że ludzie nie wyciągają wniosków z przeszłości i powtarzają te same błędy.

            W średniowieczu, kiedy wciąż jeszcze chrystianizowano Europę, pojawili się nawiązujący do manicheizmu gnostycy, którzy przeszli do historii jako katarzy, czy też albigensi. W obowiązujących podręcznikach historii czy popularnych encyklopediach przedstawiani jako szlachetni reformatorzy, jak zwykle złego Kościoła, pragnący żyć pięknie i dobrze i pewnie by się im udało gdyby nie wstrętna, jak zwykle, inkwizycja. Gdziekolwiek natkniecie się na informacje o nich. Warto jednak wiedzieć to co przemilczają najczęściej cytowane źródła. To prawda, że do pomysłów średniowiecznych heretyków nawiązywali później protestanci, ale prawdą też jest, że katarzy zaczęli zagrażać fizycznej egzystencji kraju i narodu. Ich herezja toczyła „jak rak” średniowieczną Europę. Swoimi pomysłami na rolę i miejsce Pana Boga w życiu ludzi, negacją małżeństwa, spędzaniem płodu przypominają trochę współczesnych nam macherów od ludzkiej świadomości.

            Dziś neguje się istnienie Boga, ale też Jego obarcza się za wszystko zło jakiego nie da się przypisać chrześcijaństwu, a zwłaszcza Kościołowi Katolickiemu. Na naszych oczach i przy naszej bierności i bezradności fałszując pojęcie tolerancji żąda się od nas afirmacji dla zboczeńców, promuje się sodomię we wszystkich możliwych konfiguracjach, przedstawia się nam gender jako panaceum na wszystkie bolączki ludzkości, co prawda za tym wszystkim czuć piekielny swąd, ale przecież nie wypada Europejczykom wierzyć w piekło.

            Mentalne zagubienie niczym w czasach katarów i przyczyna też ta sama, nieznajomość Chrystusa. Wiem, że to może dziwnie brzmieć w sytuacji, kiedy mamy katechezę w szkolę, rozwiniętą sieć parafii, katolickie media, uczelnie i deklarujących się jako wierzący współobywateli. Dobrzy rodzice jednak oszczędzają dzieciom trudu przypominania sobie prawd wiary, czy pacierza i chętnie wypisują je z religii, bo to przecież nie najważniejszy przedmiot, na niedzielne Msze Święte, o nabożeństwach nie wspominając, przychodzi kilkanaście procent ochrzczonych, rzekomo wierzący, i to katolicy są tak postępowi, że nie widzą nic zdrożnego w konkubinacie, stosowaniu antykoncepcji, zapłodnieniu in vitro, aborcji, bo to przecież na czasie i wszyscy tak robią, a tym argumentem z demokracji zawsze można zdetronizować królowanie Pana Boga w ludzkich sercach.

            Kiedy św. Dominik z polecenia Papieża miał głosić Ewangelię w opanowanej przez heretyków południowej Francji i nawracać ich na świętą na świętą wiarę katolicką, nie było łatwo, ludzie pragnęli Boga, ale nie znali właściwej drogi.

Choć niektórzy szukają początków różańca we wcześniejszych formach pobożności, to chyba nie mylimy się wierząc, że to sama Maryja objawiła św. Dominikowi tę formę modlitwy, dzięki której zdołał przezwyciężyć błędy kacerzy i szerzyć prawdziwą wiarę wśród spragnionego Boga ludu.

            W czym tkwi wyjątkowość modlitwy różańcowej i jej skuteczność? Ona pozwala poznać nam Boga, ona pozwala nam poznać historię zbawienia, ona prowadzi nas przez poszczególne etapy zbawienia. Dla ludzi nie znających Pisma Świętego rozważanie poszczególnych tajemnic różańca było medytacją nad tajemnicami Bożej Miłości. Rozważanie poszczególnych scen z Pisma Świętego, kluczowych dla naszego zbawienia, pozwoliło ludziom nieumiejącym czytać poznać treść Bożego Objawienia. Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo są żywcem wyjęte z Ewangelii, można ten argument podać protestantom, jeśli dziwiliby się naszym modlitwom. Powtarzamy fragmenty Pisma Świętego, które nas oczyszcza, umacnia i przybliża do Boga. Wydawałoby się, że ci, którzy twierdzą,  sola scriptura tylko Pismo, powinni się z nami w tej modlitwie łączyć.

            Dla przekazywania ludziom treści Pisma Świętego powstała w średniowieczu tzw. Biblia pauperum - Biblia ubogich, czyli malowidła przedstawiające biblijne sceny dla tłumaczenia objawionych treści. Myślę, że różaniec można by nazwać modlitwa ubogich, którzy w ten sposób mogą poznawać Pana Boga i Jego wolę. Choć wiele nas różni między sobą to jestem pewien, że łączy nas jedno. Każdy z nas ma w kieszeni czy w torebce różaniec. Każdy z nas w chwilach trudności, niepewności, strachu, czy obawy sięga po te niepozorne paciorki, aby za wstawiennictwem Maryi uprosić u Boga to czego najbardziej potrzebujemy. Tak to Maryja prowadzi nas do swojego Syna. Pozwólmy Jej na to w prostocie naszego serca i ubóstwie ducha.

            Pius IX nazywał różaniec największym skarbem Watykanu i mówił dajcie mi armie modlących się na różańcu, a zdobędę świat. Historia pokazuje, że nie są to puste słowa. Dom Wydawniczy „Rafael” wydał książkę pod znamiennym tytułem Broń która zmienia świat. Aleksandra Polewska przedstawia w niej różańcowe krucjaty. Ich historia jest tyleż pasjonująca, co wręcz niewiarygodna, a jednak cuda wyproszone na różańcu miały miejsce. Pewnie wszyscy słyszeliśmy o bitwie pod Lepanto, to z tej okazji ustanowiono wspomnienie MB Różańcowej. Na różańcu ocalono od „szczęścia” komunizmu Brazylię czy Portugalię, uniknięto wojny domowej na Filipinach. Dwa wydarzenia omówię szerzej.

            Po drugiej wojnie światowej Austrie okupowały wojska sowieckie. Franciszkanin o. Petrus Pavlicek w 1947 roku zapoczątkował krucjatę różańcową o wyzwolenie kraju spod okupacji obcych wojsk. 500 tys. Ludzi odmawiało różaniec, rząd ustanowił święto Niepokalanego Poczęcia NMP dniem wolnym od pracy. Kanclerz Raab udając się na negocjacje do Moskwy zwrócił się do narodu Proszę się modlić. Niech wszyscy członkowie krucjaty się modlą. 13 IV 1955 (w dzień fatimski) sowieci zgadzają się opuścić Austrię. To jedyny przypadek w historii kiedy bolszewicy bez walki wycofują się z zajętego terytorium.

            Znamy i podziwiamy naszych bratanków Węgrów. Kard. Mindszenty, godzien tego, aby jego postać i posługę pasterską szerzej omówić, ale to już przy innej okazji, powiedział Będę spokojny o przyszłość Węgier, jeśli milion moich rodaków, będzie się modlić w intencji swojego kraju. Te słowa przypomniał kard. Peter Erdő, kiedy od 2002 roku rządząca partia socjalistyczna pogrążała kraj w kryzysie. Powstały centra krucjaty modlitewnej. W pewnym momencie liczba modlących się w intencji ojczyzny osiągnęła 1 400 000 osób.

            Zachwycamy się czasem osiągnięciami Węgrów, że wpisali Boga do konstytucji, że prowadza politykę dobrą dla swojego kraju i narodu, a nie zagranicznych koncernów, że są dumni z siebie. Zazdrościmy Austriakom ich porządku, pozycji, zadbanych dróg i miast. Warto zastanowić się dlaczego im się udało.

Przypomnijmy sobie ile tam osób modliło się za swój kraj. Nie wiem ilu było mieszkańców w Austrii w 1947 roku, dwa lata temu niecałe 8,5 mln, Węgry mają niecałe 10 mln mieszkańców plus trochę tych, którzy po wojnie znaleźli się za granicą niczym nasi rodacy z Kresów. Polska choć wymiera i wyludnia się liczy 38,5 mln mieszkańców plus emigranci i ci, którzy zostali po wojnie u siebie choć za granicą. Od trzech lat w Polce trwa Krucjata Różańcowa za Ojczyznę. W kraju szczycącym się swoja maryjną pobożnością, który sama Maryja wybrała na Swoje królestwo, który Jej oddał we władanie Polski Król i Polski Episkopat, w kraju, który dał światu Papieża i to świętego modlitwę zadeklarowało w kraju i za granicą … nieco ponad 115 tysięcy osób. Modliło się niemal 15% Węgrów, 7-8% Austriaków i modli się niecałe 0,3% Polaków. Może więc już czas pozbyć się dobrego samopoczucia i przestać narzekać na to czy tamto, nie zazdrościć innym, że im się upiekło albo udało. Zamiast kląć na polityków trzeba się modlić.

Przeglądając kiedyś internetowe strony natknąłem się na obrazek. Koło bramy stoi Pan Jezus ze św. Piotrem, a za nimi z chmurki Maryja wciąga na podawanym im różańcu różnych ludzi bez Piotrowej kontroli i kolejki. Pan Jezus zwraca się do Niebieskiego Klucznika i mówi Nie irytuj się Piotrze. Mama ma swoje sposoby.

Św. Jan Paweł II mówił Różaniec to skarb, który trzeba odkryć. Maryja wzywa do różańcowej modlitwy w czasie swoich objawień czy to w Lourdes, czy w Fatimie, czy w Gietrzwałdzie (ten ostatni o tyle dla nas ciekawy, bo Maryja nie przejmuje się polityczna poprawnością i mówi na Pruskiej Warmii po polsku życzę sobie żebyście codziennie odmawiali różaniec.

Nie bądź obojętny na wezwanie Matki. Zwraca się do ciebie tak żebyś zrozumiał. Chciej wymodlić nawrócenie dla siebie, łaskę spowiedzi i dobrej śmierci, módl się za tych, którzy sami nie umieją, albo już nie potrafią. Módl się za tych, którzy cię irytują i złoszczą, ale i za tych, którym zawdzięczasz, cokolwiek. Módl się za tych, których codziennie mijasz obojętnie i którzy ciebie mijają ze spuszczoną głową. Módl się za Polskę, nasza Ojczyznę, Królestwo Maryi, które, przy naszej obojętności i bierności, coraz bardziej staje się królestwem grzechu. Módl się bo każdy z nas i cały świat potrzebuje i pragnie Boga, nawet jeśli sam sobie z tego nie zdaje sprawy.

Niech ta modlitwa, niech sama Matka Boża prowadzi nas do Chrystusa, który w świętych sakramentach; zwłaszcza spowiedzi i Eucharystii wychodzi naprzeciw naszym słabościom niczym miłosierny Ojciec do syna marnotrawnego, żeby nas podnieść, umocnić, przywrócić utraconą wskutek grzechu godność Dziecka Bożego.

Niech Maryja prowadzi nas do Świętego kościoła Katolickiego, poza którym nie ma zbawienia, a w którym jest obecny Jezus Chrystus ze swoja Dobrą Nowiną i sakramentami dającymi łaskę wtedy, kiedy jej potrzebujemy. A jeśli widzisz w Kościele wady i braki to chciej te wady usunąć najpierw ze swojego życia, a nie usuwaj tej życiodajnej wspólnoty, nie odrzucaj szafarza łask dla ciebie i świata. Zaufaj Maryi bo Ona najpewniej doprowadzi cię do swojego Syna - Boga. Okaż się pojętnym uczniem historii i nie zmarnuj swojej szansy na zbawienie.

Maryja ma swoje sposoby, podaje tobie i mnie różaniec, chwytajmy go i módlmy się na nim za siebie i za innych, żeby dostać się do Nieba, czego tobie i sobie i tym za których się modlimy życzę. Amen.