kamera on-line

Homilie » Homilia ks. Marcina Wróbla - VI Święta Noc Modlitwy 6.10.2013

 

 Święta noc modlitwy - 6.10.2013

Eucharystia w której uczestniczymy – w myśl łacińskiej sentencji finis coronat opus (koniec zwieńczy dzieło) – jest uwieńczeniem VI świętej nocy modlitwy. Jej istota oraz – jak ufamy – duchowe owoce, nawiązują w moim odczuciu do innej nocy opiewanej uroczystym hymnem Exultet: (…) O, zaiste błogosławiona noc, jedyna, która była godna poznać czas i godzinę zmartwychwstania Chrystusa. O tej to nocy napisano: a noc jako dzień zajaśnieje, (…) Uświęcająca siła tej nocy oddala zbrodnie, z przewin obmywa, przywraca niewinność upadłym, a radość smutnym, rozprasza nienawiść, usposabia do zgody i ugina potęgi. Owa noc po wszystkie czasy staje się punktem zwrotnym historii ludzkości. Jest zwiastunem poranka Zmartwychwstania Pana Jezusa Chrystusa, centralnej prawdy katolickiej wiary, stanowiącej zarazem fundament chrześcijaństwa. Tą prawdę celebrujemy każdej niedzieli, będącej tzw. małą Wielkanocą.

Nie podobna zrozumieć jej wielkości i znaczenia dla każdego z nas osobiście, jak tylko w perspektywie wiary. Wiary czyli osobowej relacji wyrażającej odpowiedź człowieka na Boże zaproszenie do realizacji planu zbawienia ludzkości. Ewangelia dzisiejszej niedzieli jest doskonałą ilustracją potęgi tej więzi. Oto Apostołowie zwracają się do swojego Mistrza słowami: Przymnóż nam wiary!. Dodaj nam jej, udziel wsparcia, wzmocnij ją. Zwrot ten sugeruje, iż Dwunastu ma świadomość cennego daru, jaki stoi u podstaw rzeczy niemożliwych – tzn. cudów. Wiara jest także – co wynika z wcześniejszego fragmentu Ewangelii – niezbędnym lekarstwem na zgorszenia, które obecne były już w czasach Chrystusa a i dziś ich nie brakuje. Wołanie o wiarę jest przejawem wielkiej ufności w pomoc Bożą, niezbędną do walki ze złem. Dziwi nas zatem odpowiedź Rabbiego z Nazaretu. Nie tylko nie odpowiada na prośbę uczniów, lecz jeszcze zaostrza ich pragnienie: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: „Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!”, a byłaby wam posłuszna (Łk 17, 6). Myślicie, że macie wiarę. Myślicie, że ona jest czymś, co można pomnażać jak pieniądze. W swoim stwierdzeniu Pan Jezus zestawia ze sobą dwie rzeczywistości: gorczyczne ziarno (co ciekawe mniejsze od naszego) i drzewo morwowe, mogące zapuścić potężne korzenie i trwać w dogodnym miejscu nawet 600 lat. Kontrast tych obrazów musiał oddziaływać na wyobraźnię słuchaczy. Wiara na pozór krucha i nikła niczym niepozorne ziarno gorczycy jest w stanie dokonać rzeczy – po ludzku niemożliwej – przesadzić morwę. Wiara w tym obrazie to czynienie niemożliwego możliwym. Jest siłą wobec, której logika rozumu staje się bezsilna.

Ale Pan Jezus tylko pozornie pozostawia bez odpowiedzi prośbę Apostołów. W rzeczywistości – opisawszy wiarę jako rzeczywistość dynamiczną – podaje wskazówkę umożliwiającą właściwą o nią troskę.  Jest nią pokora. Pokora polegająca na świadomości, że jest się tylko nieużytecznym sługą, wypełniającym co nakaże Pan. Bowiem z chwilą gdy przebijemy igłą pokory nadęty balon naszej pychy, gdy upokorzymy własną dumę, czyniącą z nas często centrum wszechświata, zatryumfuje autentyczna wiara otwarta na relację z Bogiem dokonującą się w modlitwie.

Bardzo często kiedy pytam czym ona jest, pada odpowiedź: rozmową z Panem Bogiem. I jest to właściwy punkt widzenia. Ale czy modlitwa może stać się również bronią? Oczywiście, że tak. Mało tego, moc i pole rażenia owej broni może być ogromne. O jaką broń tutaj chodzi? Ni mniej, ni więcej ale właśnie o różaniec św. Jego początki sięgają VII w. kiedy to mnisi zobowiązani do odmawiania Psalmów z Pisma św. (a było ich aż 150) umożliwili swoim braciom, którzy nie umieli czytać udział w modlitwie, poprzez zamianę odmawiania Psalmów na Pozdrowienie Anielskie – jak inaczej nazywamy modlitwę Zdrowaś Maryjo. Oficjalnie tę regułę wprowadzili w swoich zakonach św. Franciszek i św. Dominik. Niezwykłym był także czas powstania modlitwy różańcowej. Narodziła się bowiem w kontekście szalejącej wówczas herezji albigensów. Historia wspomina, że św. Dominik i jego bracia zdali sobie sprawę, iż kazania głoszone przez nich nie przemogą tej straszliwej herezji, która wciąż z nową mocą szerzyła się. Wtedy św. Dominik zwrócił się o pomoc tam, skąd mógł jej oczekiwać. Zwrócił się do Matki Najświętszej, którą od dziecka pokornie czcił i jak Matkę miłował. I wtedy to – uniesiony natchnieniem ułożył modlitwę różańcową.

Historia wspomina także zwyczaj formowania się tzw. Róż różańcowych. Tworzyły się w Niemczech w XII i XIII w. gdzie tamtejsze mistyczki – modląc się przed krzyżem – po każdej Zdrowaśce składały róże. To właśnie z nich powstawała korona, w której centrum znajdowała się osoba Jezusa Chrystusa. Dopiero w XVI wieku ustalono 15 tajemnic i podzielono je na 3 części: radosną, bolesną i chwalebną. A od 16 października 2002 r. dzięki bł. Janowi Pawłowi II, Kościół może rozważać tajemnice światła.

Warto w tym miejscu zadać pytanie: Czy aby różaniec nie zdezaktualizował się po tylu latach? Co może świadczyć o jego niezwykłej mocy, skoro sam św. Dominik traktował go jako niezwykły oręż do walki?

Otóż Różaniec jest modlitwą na wskroś chrystocentryczną. Oznacza to, że w Jego centrum znajduje się osoba samego Jezusa Chrystusa, gdyż – jak głoszą słowa Listu apostolskiego o Różańcu św.: Gdy czci doznaje Matka, to i Syn (...) zostaje poznany, ukochany i wielbiony w sposób należyty. Jeśli zatem prześledzimy krok po kroku wszystkie Tajemnice, to dostrzeżemy w nich streszczenie całej historii zbawienia z uwieńczeniem, którym jest Chrystus Jezus.

Natomiast sam różaniec jest niezwykłą modlitwą, zawierającą w sobie bogactwo najpiękniejszych modlitw chrześcijańskich. Rozpoczynają go słowa Ojcze nasz – modlitwy Chrystusa, umożliwiającej nam zwracanie się do Boga Stwórcy w sposób niezwykle czuły Abba, czyli Tatusiu. Czegoś podobnego nie ma w żadnej innej religii. Następnie powtarzane są słowa Zdrowaś Maryjo, składającej się ze słów Archanioła Gabriela podczas Zwiastowania; słów św. Elżbiety przy jej Nawiedzeniu przez NMP oraz słów Kościoła Świętego. Jest tam również obecne uwielbienie i dziękczynienie Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu. Zaś wszystko to kończy wyznanie wiary będące streszczeniem całej Historii zbawienia.

Nic więc dziwnego – modlitwa różańcowa ma niezwykłą moc. Moc, wywierającą głęboki wpływ na życie każdego chrześcijanina, co potwierdzają objawienia z Lourdes i Fatimy – a więc przykład św. Franciszka, św. Hiacynty, oraz zmarłej w opinii świętości siostrze Łucji. Świadkiem tej niezwykłej mocy był również papież bł. Jan Paweł II. Ileż to razy widzieliśmy go zatopionego w modlitwie różańcowej, której wówczas wszystkie 3 części odmawiał – jak relacjonował to emerytowany papież Benedykt XVI. Ileż razy widzieliśmy jak drżącą dłonią wręczał koronowanym głowom oraz zwykłym ludziom nie co innego ale właśnie prosty różaniec. Dlaczego? Ponieważ to modlitwa pokoju, modlitwa rodziny i za rodzinę, modlitwa dzieci a zarazem skarb, który trzeba na nowo odkrywać.

Tak więc tu i teraz szczególnie w tym sanktuarium wciąż aktualne są słowa bł. Jana Pawła II: Patrzę na Was, Bracia i Siostry wszelkiego stanu, na Was, rodziny chrześcijańskie, na Was, osoby chore i w podeszłym wieku, na Was młodzi: weźcie znów ufnie do rąk koronkę różańca, odkrywając ją na nowo w świetle Pisma św., w harmonii z liturgią, w kontekście codziennego życia. Zawierzmy wszystko Maryi, bo Ono poprowadzi nas do Chrystusa. Totus Tuus Maria. Totus Tuus. Amen.