kamera on-line

Świadectwa » Świadectwo Irminy - Maryja działa z wielką mocą…czułam coś wielkiego!

 

 Maryja działa z wielką mocą…czułam coś wielkiego!

Chciałam podzielić się  świadectwem o tym, jak Matka Boża wkroczyła najpierw w moje życie osobiste, a potem w moje małżeństwo. Widocznie zobaczyła taką konieczność. Zrobiła to pięknie, z matczyna miłością, tak jak tylko matka potrafi.

Posłużyła się na początku 2 kobietami. Równy rok temu w marcu 2012, przyszła do mnie koleżanka, która oznajmiła, że Apostolstwo Dobrej Śmierci ze Skoczowa organizuje pielgrzymkę do Medjugorie. Wręczyła mi ulotkę z dokładnym opisem wyjazdu i wszelkimi potrzebnymi informacjami. Powiedziała mi o tym, bo wiedziała, że od kilku lat myślałam o wyjeździe do Matki Bożej Królowej Pokoju w Medjugorie, a jakoś nie wychodziło mi to.

Odebrałam to więc takie jako przynaglenie od Maryi i że teraz kiedy już mam na piśmie termin, telefon muszę jechać. Po kilku dniach zadzwoniłam do Skoczowa, żeby zapisać siebie i męża na tą pielgrzymkę, choć nie byłam pewna czy mąż pojedzie za mną.

Telefon odebrała znana nasza kochana Lidzia Wajdzik. Okazało się, że zostały 2 ostatnie miejsca. Dziś wiem, że to Maryja trzymała je dla nas. Zostaliśmy zapisani. Za kilka dni zadzwoniła do mnie Lidzia i zaprosiła mnie na wyjazd do Łagiewnik. Zwolniło się jedno miejsce i nie wie czemu, ale to ja przyszłam jej go głowy. Z Lidzią rozmawiałam tak jakbyśmy znały się od zawsze, a ja przecież znałam Ją tylko z fotografii i wywiadów w prasie.

Wydało mi się to jakieś dziwne. Teraz wiem, że to była jakaś zaplanowana nie przez człowieka Maryjna łączność. I jestem pewna, że to Maryja posłużyła się Lidzią, aby dotrzeć do mnie z Jej przesłaniem.

Pojechałam do Łagiewnik i od tego czasu, od tej nocy, Maryja zaczęła ciągle mi towarzyszyć. Zaczęłam przyjeżdżać na Kaplicówkę na różaniec i Eucharystię. Tu na Kaplicówce dowiedziałam się o Nowennie Pompejańskiej i o łaskach jakie w tym maleńkim kościółku rozdaje Maryja. Cieszyłam się bardzo na te spotkania z Matką Bożą Pompejańską. Żal mi było tylko, że jeżdżę sama, a mąż zostaje w domu. W czerwcu zapytałam go czy nie pojechałby ze mną.

Zgodził się, bez większych oporów, choć powiedziałam Mu, że będziemy tam kilka godzin. Bardzo się ucieszyłam i aż nie dowierzałam, że tak chętnie się zgodził. Maryja działała z wielką mocą!...  Czułam, że dzieje się coś wielkiego…

Mąż zaczął jeździć ze mną regularnie. Tu na Kaplicówce zaczął przystępować do Sakramentu Pokuty, co kiedyś robił niezbyt chętnie i najwyżej raz w roku.

Kolejny etap to 15 sobót różańcowych. Pojechaliśmy pierwszy raz w sobotę 30 czerwca na Kaplicówkę... Razem !... I tak 15 razy. Nie było mowy żeby nie jechać gdy przychodziła sobota. Gdy byliśmy na wakacjach, to tam na miejscu w soboty chodziliśmy na Eucharystię i osobisty różaniec. Nasze małżeństwo zaczęło się zmieniać, stawało się ciche, spokojne, bo nie ukrywam, że kiedyś często dochodziło do nieporozumień, ostrych słów, „cichych dni.”

I wreszcie nadszedł czas wyjazdu do Medjugorie!

Tam każdy osobno, ale i wspólnie razem zawierzyliśmy siebie i naszych bliskich Matce Bożej Królowej Pokoju. Tam nasze życie zmieniło się na dobre. Tam Maryja upewniła nas w tym, że nie zapomniała o swoich dzieciach, że gdy jest im źle Ona przytula, Ona pamięta, Ona prostuje drogi.

W Medjugorie najlepsza z Matek potwierdziła, że idziemy dobrą drogą, z Nią, z Jej błogosławieństwem i Jej opieką. Ona tam wzięła nas na ręce. Mnie i mojego męża, Jej ukochane dzieci, którym kiedyś na Jasnej Górze, (wtedy jako narzeczonym) pobłogosławiła ręką kapłana przed Swoim Cudownym Wizerunkiem. Przypomniała nam tam, że pamięta o nas, że jest wierna. To tylko my zapomnieliśmy o Niej.

Wróciliśmy  z Medjugorie jako inni ludzie, jako inne małżeństwo. Zostaliśmy naznaczeni Nadprzyrodzoną Matczyną Miłością!...

W lutym pojechaliśmy razem na czterodniowe rekolekcje Apostolstwa Dobrej Śmierci do Brennej.

To były pierwsze nasze wspólne rekolekcje. To też był Plan Maryi.

Takim widomym owocem tych rekolekcji jest modlitwa „Margaretki” za kapłana, krajowego duszpasterza Apostolstwa Dobrej Śmierci ks. Jarosława Zaradzkiego, którą podjął mój mąż w przedostatnim dniu rekolekcji po kilkugodzinnej adoracji Pana Jezusa. Było to 2 marca 2013 roku.

Modlitwą, Margaretki modli się siedem osób, każda w jednym, wybranym dniu tygodnia, tak że cały tydzień trwa modlitwa za danego kapłana. Do tej Margaretki brakowało jednej osoby. Dniem w którym miałaby się modlić był wtorek. Lidzia  zaproponowała Margaretkę mojemu mężowi nie mając pojęcia, że ja już jakiś czas właśnie we wtorki modlę się za ks. Jarosława. Wiem ,że to nie był przypadek. To Maryja chciała, abyś my modlili się razem w tej samej intencji, za tego samego kapłana.

Myślę, że Maryja bardzo chce, aby małżeństwa razem modliły się, razem uświęcały się poprzez wspólną modlitwę, wspólną Eucharystię, świadczyły ta wspólną obecnością przed Panem.

Mój mąż powiedział mi, że gdyby ktoś jeszcze rok temu powiedział mu, że będzie modlił się różaniec, prowadził tą modlitwę różańcową w Sanktuarium Św. Jana Sarkandra na Kaplicówce, odmawiał Margaretkę, adorował Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, regularnie przystępował do Sakramentu Pokuty, nie uwierzyłby. A to się dzieje naprawdę.

Chcemy dalej trwać na wspólnej modlitwie, wspólnych czuwaniach na Kaplicówce każdego miesiąca. Planujemy odprawić 20 sobót różańcowych, które zaczynają się w maju, a jesienią jedziemy do Pompejów podziękować i pokłonić się Matce Najświętszej za to co dla nas zrobiła.

 

BO TO WSZYSTKO ZDZIAŁAŁA ONA, MATKA BOŻA, TU NA KAPLICÓWCE, W TYM MALEŃKIM, WYJĄTKOWYM SANKTUARIUM, GDZIE MODLIŁ SIĘ NASZ UMIŁOWANY OJCIEC ŚWIETY JAN PAWEŁ II. TO TU MARYJA ZAWŁADNĘŁA NAMI I NASZYM ŻYCIEM.

Dzięki Maryi, jesteśmy sobie bliżsi, czujemy jedność w działaniu, w myśleniu , jesteśmy ubogaceni Jej miłością, patrzymy w tym samym kierunku.

 

DZIĘKUJEMY CI ZA TO MARYJO NAJPIĘKNIEJ JAK UMIEMY !!!...

 

Chciałam podzielić się jeszcze krótkim świadectwem z 2 kwietnia 2013roku z odczuć jakie przeżyłam  w czasie Nabożeństwa Pompejańskiego tego  wieczoru na Kaplicówce.

Gdy tu razem modliliśmy się różaniec, choć było zimno, wokoło mroźno, czułam się, tak jakbym była w ciepłym pokoiku u swojej ziemskiej mamy, która już niestety nie żyje, gdy przyjeżdżałam do rodzinnego domu. Czułam takie ciepło, spokój, bezpieczeństwo. Czułam się po prostu jak mała dziewczynka, która przyszła przytulić się do mamy.

Takie uczucie może dać tylko nasza Niebieska Mama, Jej Matczyne Ciepło i Jej Oczy, które patrzą nas z troską i z nieskończoną Miłością.

 Chwała Panu!

Kaplicówka, 2.04.2013 r.

                                                                                                           Wdzięczna Irmina