kamera on-line

Homilie » 2.06.2011 - homilia ks. Franciszka Płonki

 


Nabożeństwo Pompejańskie,  2 czerwca 2011

MODLITWA POWTARZANIA I TRWANIA
 
Wstęp: To co chcę powiedzieć, niech będzie umocnieniem i pogłębieniem praktyki, modlitwy, czy nowenny pompejańskiej.
 
1. Istotą autentycznego życia religijnego Jest trwanie w Bogu w pośrodku świata, w pośrodku codziennych, zajęć, spraw, istotą życia chrześcijańskiego jest trwanie w Chrystusie, w Jego świetle, w Jego mocy, w Jego miłości - w pośrodku tegoż świata i tegoż życia codziennego. Zagrożeniem podstawowym w realizowaniu tego celu jest zapomnienie, opieszałość, a więc „zapominanie się" kim się jest, po co się żyje, do kogo się należy, zapominanie choćby tego Pawłowego: „...jeśli... żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana" /Rz 14,3/. Skutkiem zaś tego podstawowego zapomnienia i opieszałości jest bylejakość chrześcijaństwa, letniość, obojętność, aż po grzech, odcięcie od Boga, dechrystianizacja.
2. Lekarstwem na to zapomnienie i zagubienie jest nieustanna modlitwa. Już Chrystus wskazuje, że  trzeba nieustannie  się  modlić (por. Łk 18,1; por. też. Et 7,7-8);  J   14,147. By ten stan osiągnąć, by dochodzić do stałego zjednoczenia z Bogiem, ludzie już od pierwszych wieków chrześcijaństwa usuwali się z hałaśliwego życia i szli na pustkowie, w szczególności na pustynię, by tam żyć w nieustannej modlitwie. Uważali - co jest bardzo znamienne - że ich podstawowym zajęciem nie była w życiu jakaś działalność a modlitwa; modlitwę tą przerywali, gdy rozeznali, że Pan Bóg ich wzywa do jakiejś osoby, sprawy, czynności. Ściślej, byli oni świadomi, że nie przerywają modlitwy, tylko w inny sposób ją kontynuują. I owo zjednoczenie z Bogiem wywierało zasadnicze piętno na rozmowie, sprawie, zewnętrznej czynności, którą podejmowali.
3. Pomocą zasadniczą w tym trwaniu w Bogu była tzw. ukryta medytacja. Polegała na nieustannym mówieniu,  szeptaniu, powtarzaniu pewnych słów, wersetów, zdań z psalmów, z Biblii, z Ewangelii, często specjalnie, złożonych westchnień, aktów strzelistych. Szczególnym takim westchnieniem, które weszło potem na stałe do brewiarza, jest werset z Psalmu 70: „Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu, Panie, pospiesz ku ratunkowi memu". Ha wschodzie znana jest w różnych odmianach tzw. klasyczna modlitwa Jezusowa: ,Panie, Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną!", zaczerpnięta z wielu miejsc z Ewangelii.
Szczególną pozostałością medytacyjnego powtarzania i trwania przed Bogiem są litanie. Przywoływane są na pamięć różne tytuły Boga Chrystusa czy Jego działania, na co w odpowiedzi w pewnej monotonii, raczej usilności, pojawiają się odpowiedzi: „Zmiłuj się nad nami", ,Prosimy Cię", „Wysłuchaj nas". Jest tu powolna dynamika zmiany myśli, treści, tematu a równocześnie trwanie. Do tego rodzaju modlitwy należy również Anioł Pański, odmawiany trzykrotnie w ciągu dnia: o wschodzie, w południe i o zachodzie. Trzy fakty streszczające Zwiastowanie, tym samym sygnalizujące całe dzieło Zbawienia, dane są i zadane medytacji przez następujące po nich trzykrotne „Zdrowaś Maryjo".
Te i inne sposoby, poczynając od powtarzania dziesiątki, setki i tysiące rasy dziennie pewnych słów, westchnień, form, stwarzają przestrzeń trwania w Bogu. Już mnisi pierwszych wieków zdawali sobie doskonale sprawę, że to nie o ilość, nie o kataryniarstwo, nie o mechanizm modlitw}' idzie, ale o sposób trwania w Bogu i o płynącą stąd postawę, gotowość życia w Bogu, przed Bogiem i dla Boga, w Bogu zaś — dla człowieka, to, co już św. Paweł określi życiem „eu Christo - w Chrystusie" (por.Rz.23).
4. Prawdopodobnie nie przypuszczamy, że źródeł i sensu naszej modlitwy różańcowej, należy szukać tam - w modlitwie powtarzanej - jako metodzie trwania w Bogu, zjednoczenia z Nim w pośrodku życia, w pośrodku zajęć, w pośrodku świata. I wbrew trudnościom i posądzeniom o przesadność maryjną tej maryjnej modlitwy jest to - jak przystępnie i gruntownie dowodzi Rainer Scherschel   - „modlitwa Jezusowa zachodu..." /R.  Scherschel, Różaniec, modlitwa Jezusowa zachodu, tłum. z niem. „W drodze", Poznań 19887. Chce przez to powiedzieć i dowodzi, że jak na wschodzie w imię poszukiwania stałego zjednoczenia z Bogiem dochodzi się, poczynając od mnichów pierwszych wieków aż po rosyjskiego pielgrzyma z XIX w., do modlitwy Jezusowej, to na zachodzie, nie bez wschodniego wpływu, w imię tej samej potrzeby, dochodzi się do modlitwy różańcowej,
„Zdrowaś Marylo" od początku, tzn. od swej pierwotnej, biblijnej formy, bez ,-Maryjo", bez „Jezus" i oczywiście bez „święta Maryjo", było odmawiane przez wszystkich mnichów i mniszki zachodu jako formuła modlitwy w powtarzanej w jej chrystocentrycznym charakterze, który kulminują słowa: „błogosławiony owoc żywota Twojego". Chrystocentryczność tę uświadamiają nam słowa niewiasty z Ewangelii, która mówiąc treściowo; „Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś" /Łk 11,277, faktycznie sławi samego Chrystusa.
Taki też charakter chrystocentryczny ma formuła „Zdrowaś Maryjo". By tego dopełnić, dodano od XIII - XIV w. słowo „Jezus". W ten sposób formuła ta nabrała całkowicie charakteru modlitw>' Jezusowej. Stąd - w porównaniu z „Ojcze nasz" właśnie tu, w modlitwie „Zdrowaś" kryje się specyfika chrześcijańska modlitwy.
5. Powtarzanie tej modlitwy w liczbie pięćdziesięciu czy stu pięćdziesięciu razy bierze początek z Islandii, z praktyki odmawiania pięćdziesięciu czy stu pięćdziesięciu psalmów. W miarę rozszerzania tej duchowości dla tych, którzy nie umieli czytać, zamieniono psalmy; na „Ojcze nasz", „Wierzę w Boga" i „Zdrowaś Maryjo". Równocześnie najgłębsza praktyka modlitwy powtarzanej
czyli tzw. medytacji ukrytej idzie w parze, już na wschodzie /IV - V w./ z medytowaniem /w różnych formach/ Pisma Św. Na zachodzie szczególną rolę odgrywają tu Adolf z Essen i jego uczeń Dominik z Prus. Ten drugi pochodził z rybackiej wsi pod Gdańskiem, ur. się w 1384 r. i przez jakiś czas był studentem Akademii Krakowskiej. Obaj byli zakonnikami - kartuzami a Trewiru. Pierwszy wprowadza ogólną medytację życia Chrystusa, drugi opracowuje konkretne klausule, dołączone gramatycznie do imienia Jezus, np. „... którego za zwiastowaniem anielskim poczęłaś z Ducha Świętego. Amen" „... którego począwszy, poszłaś w góry do Elżbiety. Amen"; „... którego, wciąż pozostając ciałem i duszą świętą Dziewicą, z radością narodziła.. Amen"; „który zawołał Elli, Elli, lamma sabactani /tzn. Boże, mój Boże, czemuś Mnie opuścił/. Amen", „... który trzeciego dnia zmartwychwstał i rozradował, się radością niewymowną. Alleluja"! „... który z Ojca i Ducha Świętego i z Tobą, swoją najchwalebniejszą Matką, żyje i króluje, Król niezwyciężony i przechwalebny na wszystkie wieki wieków. Amen".
Takich klauzul jest pięćdziesiąt. Ujmują one całe życie Chrystusa najwyraźniej opierają się na Piśmie Świętym. Budują więc duchowość chrystocentryczną i skrypturystyczną.
W uproszczonej formie, ale z taką jego istotą, różaniec przetrwał do dziś i z całą gorącością zaleca go Kościół, zwłaszcza ostami papieże, jako szczególną formę trwania w Bogu, łączenia swego życia z życiem Chrystusa i Jego Matki.
Zgłębiajmy tę modlitwę. Poczytajmy choćby wspomnianą książkę. Odmawiajmy chętnie, często, również w drodze: w ciągu dnia różaniec, i to nie tylko jego dziesiątkę. I podejmując tę szczególną „modlitwę Jezusową" Kościoła zachodu, wchodźmy coraz głębiej w przestrzeń życia i zjednoczenia z Bogiem.